Uliczne kazanie, nagrane przed świętami pod warszawską Rotundą. Przechodniów nawraca Robert, misjonarz amerykańskiego zboru.
Otwarcie tunelu pod katowickim rondem; Katowice, 2006-12-09
Zobacz krótki film z otwarcia tego tunelu >>
Ślub Bartka i Asi odbył się w kościele Piotra i Pawła w Katowicach.
Przed dziesiątą rano stałem na dachu bloku w Brooklynie, oglądając tuman dymu pełznący z Manhattanu nad zatokę. Chwilę wcześniej ludzie wychylający się z okien powiedzieli nam, że nie powinniśmy pracować, bo terroryści zrzucili bombę na Twin Towers. Na wyspie rzeczywiście brakowało sylwetek bliźniaczych wież, pod którymi jeszcze tydzień wcześniej cykaliśmy pamiątkowe zdjęcia. Przyglądaliśmy się więc dymiącej wyspie i przemykającym wkoło karetkom pogotowia. Będzie trzecia wojna światowa?
Supervisor Singh poskrobał się pod turbanem i zatrzymał robotę. W atmosferze dziwnego, groźnego pikniku poszliśmy do domu wśród tysięcy ludzi, którzy podobnie jak my zostali zwolnieni z pracy przed lunchem. Część z nich niosła w rękach kanapki, butelki wody mineralnej i jakieś przypadkowe przedmioty wyniesione z biur. Niektórzy byli brudni, innych nie było. Łącza telefoniczne zawieszone, komunikacji miejskiej brak. Więc na piechotę – byle dalej od zgniłego nagle serca Wielkiego Jabłka.
Kilka dni później wróciliśmy do pracy. Niektórzy Hindusi z naszej firmy zgolili brody, zdjęli turbany i metalowe bransolety. Nie pomogło – dalej przypominali arabskich terrorystów i bali się chodzić ulicami po zmroku. Pozostali Amerykanie palili świeczki na chodnikach, kupowali małe i duże amerykańskie flagi oraz okolicznościowe koszulki, a na Times Square blakły w słońcu tysiące ogłoszeń ze zdjęciami zaginionych.
– –
Z dzisiejszej Gazety – filmy o 11 września 2001.
To już chyba czternasty raz, a na jeziorach dalej cudnie.
Stół, stolik i stoliczek. Fotel, wersalka i garnki. Książki, papiery, gitara, rośliny, śmieci, ubrania i reszta dobytku. Osobowym zresztą. Teraz komputer i sieć będzie już tylko w pracy.
Po niespełna piętnastu miesiącach porzucam pachnącą i bardzo już swojską Saską Kępę dla ciężkich kamienic Powiśla.
Ckliwo mi się zrobiło, kiedy zobaczyłem na ekranie Plac Wolności i GuGalander. Na dokładkę znajome twarze: mała Ania (Aśka w parku), Monika ze studiów (nie-sąsiadka), zgred z cafe-netu (kucający przed lustrem) i Paweł z BananaBoat (gość przyjęcia).
Nie znoszę, kiedy aktor siedzący w filmie za kierownicą nie patrzy na drogę, po której jedzie. I tyle (więcej w gazecie).
Pierwsze dni maja spędziliśmy w rejonie Nadbiebrzańskiego Parku Narodowego, gdzie wciąż jeszcze woda jest czysta, a okoliczni mieszkańcy życzliwi dla przyjezdnych.
Bocianie gniazda są tam stałym elementem krajobrazu, a podczas wycieczki rowerowej spotkać można hasającego po polach rudego lisa lub prawdziwego biebrza.
zobacz wszystkie opcje klipu >>
Filmik skręcony w centrum Warszawy, podczas „flash moba” z okazji pierwszego dnia wiosny.
zobacz wszystkie opcje klipu >>
Rozmowa została zarejestrowana 20 sierpnia 2005 roku w domu pana Józefa Kłyka w Pszczynie. Józef Kłyk jest scenarzystą, reżyserem, aktorem, scenografem, charakteryzatorem, operatorem kamery i realizatorem swoich własnych filmów. Pierwszy z nich zrealizował w roku 1967; najbardziej znane – i wielokrotnie nagradzane – jego filmy to „śląskie westerny”, opowiadające o losach osadników ze Śląska na Dzikim Zachodzie.