Dziś firma Google ogłosiła wyniki pierwszego naboru zgłoszeń o dofinansowanie w ramach funduszu DNI Innovation Fund. To fundusz, który będzie wspierał finansowo rozwój innowacyjnych projektów dziennikarskich w ramach utworzonego jesienią ubiegłego roku projektu Digital News Initiative.
Z ponad 1200 zgłoszeń wyłoniono 128 zwycięskich projektów z 23 europejskich krajów; w tym 7 dla projektów z Polski. Jednym z nich został zgłoszony przeze mnie w imieniu Grupy Radiowej Agory projekt „Mikrofon TOK FM”, który uzyskał dofinansowanie w kategorii projektów prototypowych.
„Mikrofon TOK FM” (nazwa robocza) to projekt nowej platformy online, dającej słuchaczom Pierwszego Radia Informacyjnego możliwość współtworzenia programu antenowego ulubionej stacji. W ramach projektu powstanie aplikacja mobilna oraz strona internetowa, które pozwolą użytkownikom na nagrywanie i bezpośrednie zgłaszanie do redakcji radiowej swoich wypowiedzi i komentarzy w wersji audio.
Google uruchomiło Google Helpouts – usługę umożliwiającą natychmiastowy, odpłatny kontakt wideo z ekspertami w różnych dziedzinach. Hasło przewodnie serwisu brzmi „Real help from real people in real time”, co doskonale oddaje główny cel oraz potrzebę, którą realizuje ta usługa: możliwość znalezienia i świadczenia natychmiastowej, zdalnej pomocy dla potrzebujących tego ludzi.
Połączenia wideo w Helpouts z definicji są odpłatne, ale eksperci mają też możliwość oferowania ich swoim klientom za darmo. Żeby zostać ekspertem w Google Helpouts, trzeba się najpierw zarejestrować. A do tego wymagany jest na tę chwilę kod rejestracyjny. Nawet jeśli jednak dostaniemy kod, na razie nie skorzystamy z serwisu w Polsce…
Razem z serwisem została też udostępniona w Google Play aplikacja mobilna Google Helpouts na telefony z systemem Android. Wyświetlana w sklepie ilość instalacji (mniej niż 50) i ocen (20, same najwyższe) – oraz fakt że nie mogłem jej ściągnąć 😉 – mogą świadczyć o tym, że aplikacja jeszcze nie została w pełni dopuszczona do obrotu lub możliwość jej pobrania nie obejmuje Polski.
Nie wiem jak dokładnie ma działać aplikacja, ale jak dla mnie kluczowym elementem jej działania (oprócz oczywiście możliwości realizowania helpout-ów) byłaby informacja o faktycznym statusie dostępności ekspertów online, czyli: nie rozmawiam przez telefon, nie mam aktywnej rozmowy na Hangouts – znaczy że jestem dostępny i można do mnie zadzwonić.
Pomysł Hangouts nie jest całkiem nowy i odkrywczy – było i jest bardzo wiele serwisów agregujących profile specjalistów, umożliwiających zatrudnienie freelancera lub zamówienie dedykowanej usługi z krótkim czasem realizacji. Jednak to właśnie usługa Googla ma realną szansę na wejście pod strzechy i zaoferowania użytkownikom działającego narzędzia do telepracy. Pierwszym i najważniejszym z powodów jest fakt, że rynek, technologia i użytkownicy właśnie – w błyskawicznym zresztą tempie – dojrzewają do takich rozwiązań. A drugim powodem jest to, że Helpouts to udana kompilacja kilku już istniejących usług, które dysponują dużą i aktywną masą użytkowników: Google Hangouts (guglowy komunikator), Google Wallet (płatności elektroniczne gugla) oraz oczywiście Google Account (konto oferujące dostęp do usług i personalizacji Googla).
Warto zauważyć, że „pomocą” oferowaną przez Helpouts jest zarówno cenna ekspercka wiedza, którą oferują potrzebującym profesjonaliści publikujący swoje profile w Helpouts, jak i możliwość znalezienia dodatkowego zajęcia i źródła zarobku – dla ekspertów i specjalistów w swoich dziedzinach, którzy chcą sobie po prostu dorobić lub też uczynić z tego rodzaju telepracy główne źródło utrzymania. A w czasach, w których powszednieje praca „projektowa” czy „zadaniowa” zamiast „etatowej” – to może być strzał w dziesiątkę i prawdziwa rewolucja na rynku zdalnej pracy.
Na koniec ciekawostka – w Polsce już kilka dobrych lat temu istniał serwis oferujący funkcjonalność bardzo podobną do tego co znajdujemy w Helpouts. Był to uruchomiony przez Igora Piesiewicza w sierpniu 2007 portal Expen.pl, umożliwiający „płatne połączenia głosowe z ekspertami”. Serwis korzystał z systemu VOIP-owego i niestety upadł, zdaje się że po około roku-dwóch latach działania. Mocno mu kibicowałem, chyba jednak było na to sporo za wcześnie…
Tuba.TV jest pierwszą polską muzyczną aplikacją telewizyjną, która umożliwia dostosowanie programu do swojego gustu muzycznego. Jest dostępna od dzisiaj na platformie Samsung SmartTV oraz we wszystkich odtwarzaczach Blu-ray z platformą Smart Hub Samsunga.
Tuba.TV gra co lubisz. Co to znaczy i jak to działa? Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę nazwę ulubionego artysty, żeby aplikacja przygotowała na tej bazie nowy kanał z teledyskami, dobierając do niego artystów i zespoły w podobnym stylu muzycznym. Oprócz tego dostępne są też kanały grające wyłącznie klipy jednego artysty / zespołu (np. „tylko Michael Jackson”), a także dziesiątki predefiniowanych kanałów z popularnymi stylami muzycznymi, np. Pop, Rock, Dance, Polskie Przeboje, Hip-Hop, Rap, a nawet Disco Polo lub największe przeboje z lat ’80, ’90, itp… Krótko mówiąc – własna telewizja muzyczna 🙂
Mechanizm doboru i powiązań między teledyskami jest zbliżony do działania serwisu tuba.FM z muzycznymi kanałami radiowymi, który jest dostępny w Samsung Smart TV i Internet@TV już od września 2010 roku. Tuba.TV umożliwia odtwarzanie playlist z teledyskami dostosowanych do preferencji muzycznych użytkownika – wystarczy wybrać jeden z gotowych programów ułożonych według popularności (np. Polski Rock czy Pop 90’s) albo wpisać w wyszukiwarce nazwę artysty czy gatunku muzycznego. Do wpisanego kryterium tuba.TV dopasuje repertuar i włączy odpowiedni kanał z teledyskami.
Podobnie jak tuba.FM, aplikacja tuba.TV dostępna jest dla wszystkich urządzeń Samsung z platformami internetowymi z 2010, 2011 i 2012 roku, czyli serii C, D i E. W zależności od posiadanego łącza internetowego, w Tubie.TV możliwe jest oglądanie teledysków również w jakości High Definition. Minimalna przepustowość potrzebna do płynnego odtwarzania to 1 Mb/s. Wdrożenie aplikacji zrealizowano we współpracy Grupy Radiowej Agory i Samsung Electronics Polska.
Zobacz stronę www.tuba.tv lub odwiedź sklep z aplikacjami Samsung Smart TV.
(…) Wciąż zdarza się słyszeć, że internet jest narzędziem alienacji czy rozbijania więzi społecznych. Tymczasem jest przeciwnie: mnożąc możliwości kontaktu, cyfrowe technologie doprowadzają raczej do zachowań, które moglibyśmy nazwać hipertowarzyskimi i hiperspołecznymi (zagrożeniem jest tu więc tyleż samotność, co przesycenie nieustannym kontaktem z innymi). (…) Mylą się jednak ci, którzy chcą to życie na widoku utożsamiać z ekshibicjonizmem, a psychologiczne i społeczne znaczenie nowych technologii sprowadzać do autoprezentacji. Sieć wkomponowuje się w życie znacznie głębiej. Nie chodzi tu o obnażanie przed światem jakiegoś gotowego „ja”, lecz raczej o używanie cyfrowych mediów w procesie odkrywania, tworzenia i negocjowania z innymi tego, kim ja właściwie jestem. (…)
(…) Towarzyskie fotografowanie zaciera różnicę między wydarzeniem a jego reprezentacją. (…) To w istocie robią nad jeziorem: są razem i razem reżyserują przyszłe wspomnienia tej chwili, które będą dzielić, przesyłając sobie pliki ze zdjęciami, publikując je w blogach albo na Naszej-klasie, układając z nich pokaz slajdów, który trafi na YouTube. (…) Istota współczesnej kultury cyfrowych obrazów polega nie tyle na ich niespotykanym zalewie, ile na tym, że wprowadzone do sieciowego obiegu stają się one pośrednikami w budowaniu związków z innymi i – dosłownie i w przenośni – obrazu siebie. (…)
Cytaty pochodzą z artykułu „Połączeni i podłączeni” autorstwa Mateusza Halawy, który przeczytasz w całości na wyborcza.pl. A tutaj można ściągnąć pełny raport „Młodzi i media” (PDF), do którego nawiązuje artykuł.
Dotychczas w przemyśle filmowym można było wyróżnić jako główne pola eksploatacji: rynek kinowy, rynek filmów wideo oraz emisję telewizyjną. Filmy rejestrowane i utrwalane na taśmie światłoczułej powiela się na potrzeby dystrybucji i wyświetla w kinach. Korzystamy z wypożyczalni filmów wideo, a w domach oglądamy telewizję.
„Cyfrowy (ang. Digital ) – w elektronice – wyrażony za pomocą sygnałów dyskretnych, nieciągłych, np. w formie impulsów lub sygnałów binarnych. Każdą informację można wyrazić cyfrowo (zaszyfrować); sygnał zmieniający się w czasie w sposób ciągły można wyrazić w postaci kolejnych liczb odpowiadających jego wartości przyjmowanej w kolejnych chwilach, jeśli częstotliwość tych chwil będzie nadążać za zmianami sygnału.
Publikuję tu moją pracę magisterską, traktującą o wpływie mediów i technologii cyfrowych na produkcję filmową i telewizyjną. Wskutek upływu czasu i postępu „digitalnej rewolucji” zapewne nieco się zdezaktualizowała, niemniej mam nadzieję, że informacje, źródła i moje przemyślenia ujęte w tekście komuś jeszcze posłużą 🙂 Poniżej znajdziesz wstęp oraz pełny spis treści, a w kolejnych wpisach następne rozdziały, zakończenie i bibliografię.
Banalne czy unikalne, potrzebne czy zbędne… Pytanie na tyle uniwersalne, żeby zaistnieć w miliardach kontekstów. Lubisz to?
W ubiegłym roku Facebook zaistniał na szeroką skalę na polskim rynku, docierając do większości z nas. Jeśli nie po bożemu, przez internet, to z rekomendacji znajomego lub mediów, którym bezwstydnie kradnie naszą uwagę. Jeśli nasza-klasa rozdziewiczyła miliony Polaków, czyniąc ich Internautami, to Facebook zaoferował im stały, partnerski związek. Jeśli NK sporadycznie pojawia się w mediaplanach, to FB jest pozycją absolutnie obowiązkową – w mediaplanie, poza nim lub całkowicie zamiast niego. Dlatego właśnie ‘wejście smoka pod polskie strzechy’ w wykonaniu Facebooka to moim zdaniem bezprecedensowe wydarzenie roku 2010 na lokalnym (i nie tylko zresztą) rynku mediów i reklamy.
Facebook zaistniał w powszechnej świadomości szybciej, wyraźniej i skuteczniej niż którykolwiek z poprzedzających go serwisów społecznościowych czy kontentowych. Do profilu lub fanpejdża na Facebooku odsyłają nas celebryci i outsiderzy, politycy i inni wariaci, a także osobowości świata kultury. Do polubienia zachęcają potencjalni pracodawcy, koleżanki z pracy, media (w tym polskie radio i telewizja), a wreszcie – lbnl – setki tysięcy małych i dużych brandów. Chcąc tego czy nie, marketerzy konkurują o lajki na równi z naszymi znajomymi, wróżkami i premierami filmowymi.
To pierwszy rok, w którym liczące się marki pokazały adres profilu FB na outdoorze, w reklamie telewizyjnej i w Internecie, woląc czasem odesłać tam, niż na stronę www promującą produkt. Czy rozdając na ślepo gadżety, czy realizując przemyślaną strategię, wszyscy pytają nas o jedno. Lubisz to? Tego naprawdę jeszcze nie było. Parafrazując pana z cygarem można by rzec, że jeszcze nigdy tak wielu nie zależało od tak wielu. (Pracując zresztą na majątek tak niewielu.) To w odpowiedzi na Facebooka Google mówi „+1”, a NK „fajne”. Za późno. „Lubię to” rządzi.
A za rok pokiwamy głowami nad tym, jak to mobilna wersja FB nauczyła kolejne 20% populacji korzystać z Internetu w komórce 🙂
Popełniłem ten tekst, żeby wygrać w konkursie wejściówkę na konferencję Media Trendy 2011 😉
Brand Tags: A collective experiment in brand perception. All tags are generated by people like you and do not reflect the opinions of the site owner or anyone else he knows. Have fun.
Strona główna: http://brandtags.net
Wybierz brand: http://www.brandtags.net/browse.php
Autor serwisu: http://www.noahbrier.com
Nie czekając, aż szefostwo YouTube Google udostępni ciekawskim statystyki dotyczące zawartości serwisu, profesor Michael Wesch z ekipą na własną rękę przeprowadzili research za pomocą gwiazdki.
Nieco spłycam temat, więc zainteresowanym proponuję przejść od razu do tekstu źródłowego i/lub poszerzonych informacji o badaniu. Przy okazji polecam też filmy „cyfrowego etnografa” jako pozycję obowiązkową – jeśli ktoś ich jeszcze nie zna 🙂
Ogólne statystyki YouTube.com:
* średnia długość klipu: 2 min., 46 sek.
* średni wiek osoby dodającej wideo: 26.6
* wideo tworzone przez użytkowników (UGC): 80.3%
* wideo profesjonalne: 14.7%
* treści komercyjne: 4.7%
* wideoblogi: 4.7%
* wideo naruszające prawa autorskie: 12%
* najczęściej używane tagi: video, sexy, sex, music, rock, rap, funny, news, pop, dance, film, short, TV
Wideo na YouTube wg kategorii:
* muzyka: 19.8%
* ludzie/blogi: 14.2%
* śmieszne: 13.4%
* sport: 6.9%
* edukacja: 6.0%
* motoryzacja: 5.2%
* film: 4.7%
* porady: 2.6%
* newsy: 2.6%
* zwierzęta: 2.2%
* nauka: 2.2%
* podróże: 1.3%
Wideo na YouTube wg kraju pochodzenia:
* Stany Zjednoczone: 34.5%
* Wielka Brytania: 6.9%
* Filipiny: 3.9%
* Turcja: 3.4%
* Hiszpania: 3.4%
* Kanada: 3.0%
* Brazylia: 3.0%
* Niemcy: 2.6%
* Francja: 2.6%
* Meksyk: 2.6%
* Australia: 2.6%
Wideo na YouTube wg języka:
* angielski: 48.1%
* hiszpański: 13.6%
* duński: 3.9%
* niemiecki: 2.9%
* portugalski: 2.9%
Źródło informacji: Digital Ethnography / YouTube Statistics
PS: Tyle o statystykach ogólnych. A co do „szczególnych”, to dwa dni temu Google uruchomiło w ramach YouTube usługę YouTube Insight, dzięki której właściciele kanałów uzyskali wgląd w podstawowe dane dotyczące oglądalności swoich plików wideo.
Nawiasem mówiąc, proste statystyki / raporty oglądalności (i ściągnięć) klipów, które prawie od samego początku dostępne są na Google Video, są prostsze i – moim zdaniem – lepsze 😉
Zgodnie z zapowiedziami wystartował dziś nowy wortal rozrywkowy Plejada.pl, nowe przedsięwzięcie Grupy ITI. Partnerami serwisu są TVN, Onet.pl, TVN Turbo i TVN Style; oni też pewnie – wspólnie z pozostałymi kanałami TVN – dostarczać będą kontent telewizyjny. Serwis przygotował DreamLab.
Dziś opublikowano raport „Motywacje, zachowania i poglądy autorów i czytelników blogów: raport z badania ankietowego przeprowadzonego przez firmę Gemius S.A. i serwis Blox.pl”. Raport można pobrać z serwera gazety.pl: [pobierz PDF – 5.2 MB]. Więcej o projekcie: http://badanieblogosfery.blox.pl.
O raporcie przeczytałem u Dominika Kaznowskiego, gdzie też pozwoliłem sobie na komentarz dotyczący drobnego, acz znaczącego błędu autorów. [dopisek] Zdaje się, że to jednak nie błąd, ale skrót myślowy, którego nie wychwyciłem 😉
Drobna (?) uwaga: autorzy raportu mylnie używają sformułowania „permalink”, pisząc o zwykłych linkach. Permalinkiem jest niezmienny URL danego wpisu, a nie zewnętrzny odnośnik umieszczony w tekście.
Gdyby autorzy zadali sobie w imię czystości języka polskiego trud nazwania permalinku „linkiem permanentnym”, „bezpośrednim” lub „bezwzględnym”, być może nie byłoby tabelki, z której wynika, że permalinki stosuje od 39 do 60% autorów; tymczasem w rzeczywistości ma je (choć może ich nie ujawniać) każdy blog.
Jeśli to błędne sformułowanie zestawimy dodatkowo z „modelem regresji logistycznej”, to robi się z tego (excusez le mot)… szkodliwy bełkot 😉 Może to szczegół, ale rzucający się w oczy. Tym niemniej gratuluję raportu; włożono w niego sporo pracy.
Inne dotykające tematu publikacje, na które trafiłem przy okazji:
Takie bannery można oglądać dziś na serwisie YouTube.com.
Czyżby polska lokalizacja? Jak video.google.pl niespełna rok temu?
Update z 20 czerwca:
Powyżej fragment Wiadomości TVP1 z informacją o polskiej wersji YouTube. A tu komunikat prasowy o iTVP w serwisie YouTube: Telewizja Polska pierwsza na YouTube.
„Miasto w komie” to nowy program TVP3 Warszawa, realizowany i prowadzony przez Cezarego Ciszewskiego. To pierwszy program TVP o filmach z telefonów komórkowych.
Filmy amatorskie jako telewizyjny „user generated content” to u nas nic nowego, jeśli weźmiemy pod uwagę, że Śmiechu warte emitowane jest w TVP Szczecin już od 13 lat.
Teraz – zamiast VHS’a pocztą – wysyłamy na serwer plik z komputera lub komórki. Dlatego formaty i programy współtworzone lub inspirowane przez „aktywnych widzów” już wkrótce masowo zawitają na niejedną antenę. Chociażby w formie proponowanej przez BBC.
Więc hop do telewizora
Autorzy „Miasta w komie” znaleźli na YouTube filmy Wojtka i zaprosili go na nagranie ze znajomymi, którzy „też coś kręcą”. Poszliśmy tam i tak moje dzieło „Większość ludzi pójdzie do piekła” zostało wraz z niżej podpisanym zaprezentowane w pierwszym odcinku programu (zobacz »). O czym uprzejmie donoszę 😉
PS: No i zostałem podpisany jako „informatyk”. Pewnie dlatego, że noszę okulary.
Update (31.05): Dziś w „Życiu Warszawy” ukazał się artykuł „Komórka, kamera, akcja, czyli scenki z życia stolicy”, ilustrowany zdjęciami, które zrobiłem Cezaremu na potrzeby strony.
Przedwczoraj u śpiewających kelnerów w Galerii Mokotów odbyło się Innowatorium. Ludzie się tegowali, kelnerzy śpiewali, a na zakończenie organizator oznajmił, że za półtora roku serwis biznes.net będzie mieć więcej użytkowników niż Goleden Line.
Wystartował pino.pl, serwis agregujący użytkowników/treści patrz.pl (wideo), ithink.pl (tzw. dziennikarstwo obywatelskie), prv.pl (darmowe domeny i hosting) oraz osobie.pl (wizytówki/kontakty).
Serwisy zachowają własne marki, uwspólnione zostało jednak konto użytkownika. Od dziś do logowania trzeba używać wspólnego pinu/paszportu, którym zarządza właśnie pino.pl (tu: blog).
Wszystkie cztery serwisy należą do CR Media Consulting S.A (sprzymierzonego w sierpniu z Internet Group S.A), a ich wspólny zasięg to prawie 4 mln. użytkowników.
Najbardziej jednak w całej tej sprawie interesuje mnie, czy prawdą jest informacja, jakoby CR Media przejęło również serwis blog.pl. Mam tam przecież kukloka 🙂
update: Blog.pl został kupiony przez Onet.pl
W komunikacie prasowym (zobacz zrzut) przeczytałem:
INTERIA.PL jako pierwsza w Polsce daje użytkownikom serwisu blog.interia.pl możliwość dołączania plików video do swoich internetowych dzienników.
Gratuluję serdecznie, ale po co irytujące stwierdzenie, że zrobili coś jako pierwsi? Co zrobili? Umożliwili dodawanie filmów do blogów?
To możliwe od kiedy istnieją blogi, a wideoblogi ruszyły do galopu już dawno temu, wraz z opcją „pobierz kod” YouTube, MySpace i GoogleVideo (zobacz stary wpis).
A może chodzi o to, że zaoferowali bloga i upload wideo w jednym serwisie? Blog.interia.pl i video.interia.pl nie są jeszcze zintegrowane, a pierwsi również nie byli. Od niedawna proste blogi oferuje zarówno patrz.pl (pino.pl) i wrzuta.pl (o2).
Rozumiem, że rozwijając swoje usługi Interia wykonuje pierwszy krok w kierunku ich integracji, czyli opisuje w helpie, jak umieścić zaembedowany film w notce bloga. Ale to nie usprawiedliwia cytowanego nonsensu.
Szkoda czasu na komentowanie takich kwiatków, ale to w końcu jeden z większych portali, powinien więc zastanowić się, o czym informuje. Tym bardziej, że nie pierwszy już raz bezzasadnie przypisuje sobie „palmę pierwszeństwa”.
– –
Notabene żadna z polskich stron nie oferuje w edycji bloga kompleksowej opcji „dodaj / nagraj / prześlij z komórki swój film”. Niedługo któryś zrobi to pierwszy i rzeczywiscie będzie miał czym się pochwalić.
Portal Gazeta.pl uruchomił wczoraj własny serwis wideo. Wygląda i działa bardzo dobrze. Jest czytelna nawigacja, wyszukiwarka, opcja pobrania kodu, linku, konfiguracja własnej playlisty, itd… Wszystko pod etykietą wersji beta.
Agora informuje, że zespół reporterski produkuje dziennie 15-30 materiałów filmowych. Oprócz tego publikuje materiały Reuters’a i Tok FM. Na stronie znalazł się też moduł z linkami do polecanych, zewnętrznych serwisów wideo. Też na plus.
Po dodaniu poprzedniej notki pomyślałem, że za jakiś czas Google zaoferuje nam kolejne aplikacje, zaspokajające socjalne potrzeby kompulsywnych klikaczy. Ku chwale korporacji i przynoszącej zyski (rzeczywiste nielicznym, potencjalne wszystkim) nadprodukcji cyfrowego chłamu.
Jedna z nich poprowadzi za nas bloga/blogi o określonej tematyce – zdefiniowanej wg historii wyszukiwania, przeglądania, zawartości komputera lub korespondencji – a druga będzie pisać mądre komentarze i maile, zbierać linki, tworzyć i subskrybować źródła, kanały, tagować, oceniać, polecać…
Czyli zajmować się szeroko pojętą autopromocją (czyt. automatyczną promocją) we współdzielonych z innymi botami serwisach społecznościowych.